W 1757 roku, po tragicznej śmierci młodego hrabiego Fryderyka Wilhelma de Verdugo, nowym Panem Majoratu Tworogowskiego został Franciszek Józef Colonna zu Fels. Za jego panowania, w 1763 roku, odpowiednikiem dzisiejszego wójta albo jak go wspominają księgi metrykalne parafii w Tworogu – „Capitaneusem”, był niejaki Josef Schreyer. W owych księgach parafialnych jako matka chrzestna córki Franciszka Zannera (uwaga autora: może to brat ówczesnego proboszcza Andreasa Zannera?), w roku 1763, wymieniona została Julianna Schreiyerin Capitanea de Tworog. W 1765 roku wymieniony został Josephus Schreyer jako chrzestny dla syna Józefa Henschla oraz Marianna Schreyerin jako „Capitanei filia”, czyli córka kapitana. W opisywanym czasie, doszło w Tworogu do bardzo ciekawego wydarzenia. Tym podniosłym wydarzeniem było przybycie do naszej miejscowości poselstwa samego Sułtana Tureckiego – Mustafy III, zmierzającego na negocjacje polityczne do Berlina.
Poselstwo, z Ahmedem İbrahimem Resmîm Efendi na czele, zatrzymało się tutaj na nocleg. Całą historię opisał niejaki F. Gliwicki na łamach gazety „Der Oberschlesische Wanderer” w 1838 roku (numery od 12 do 18). Dwadzieścia lat później na język polski przetłumaczył ją znany nauczyciel rodem z Woźnik – Józef Lompa. Historia pt. „Turcy na Górnym Śląsku. Powieść prawdziwa i zabawna z drugiej połowy XVIII wieku” ukazywała się w kolejnych numerach „Gwiazdki cieszyńskiej” w 1858 roku. Przejdźmy teraz do samej opowieści.
Działo się to w Roku Pańskim 1763. W lutym tamtego roku zakończyła się Wojna Siedmioletnia zawarciem w Hubertusburgu traktatu pokojowego pomiędzy Prusami i Austrią. Traktat ten ugruntował panowanie pruskie na Śląsku po uprzednim, siłowym przejęciu go od Austrii przez Fryderyka Wielkiego w latach 1740 – 1742. Żołnierze pruscy stacjonujący w Koźlu ledwo co wyleczyli rany po minionej wojnie, gdy nagle, 28 września wieczorem usłyszeli od posłańca z Berlina, iż Turcy stoją u bram Królestwa Pruskiego, za Tarnowskimi Górami, na granicy z Polską. Posłańcem tym był major Georg Lorenz von Pirch, przyboczny adiutant Króla Pruskiego Fryderyka II (Wielkiego), natomiast Turcy okazali się poselstwem wysłanym przez Sułtana Osmańskiego Imperium – Mustafy III, zdążającym do Berlina. Jednak pogłoska o armii Tureckiej stojącej na granicy Śląska rozniosła się wśród tutejszego ludu i nie wszyscy wiedzieli od razu, że to delegacja Sułtana. W tutejszych miastach i wioskach czuć było napięcie i panował żwawy ruch. Rzeźnicy kręcili się po wsiach i pańskich dworach, szukając wołów i cieląt, liferanci żydowscy gorzałki i owsa, kucharze cebuli, czosnku, miodu, masła i mleka, właściciele ziemscy i szlachta wyprowadzała z szop najpiękniejsze powozy i najwspanialsze konie. We wszystkich szlacheckich dworach skupowano jaja, kury, cielęta, barany i płacono ile kto żądał. Dziwiono się jedynie, że nie skupowano świń. W miastach takich jak Gliwice, Toszek i Pyskowice szwadrony pułku husarskiego opuściły swe garnizony. W Koźlu wywożono działa ze zbrojowni, naprawiano lawety i skrzynie amunicyjne. Z urzędów kancelarii Landrackich wysyłano posłów z listami zawierającymi wytyczne dla zarządców i właścicieli dóbr ziemskich. Taki list od poborcy Krabla, który pisał w imieniu Landrata Gliwickiego o nazwisku de Sak, otrzymał również ówczesny wójt Tworoga – Josef Schreyer. Oprócz wytycznych dotyczących zaopatrzenia się w artykuły spożywcze i bydło, z przeznaczeniem na mięso, w liście zawarto informację, iż to właśnie na zamku w Tworogu ma być przyjęta delegacja turecka, która to tam ma spędzić noc przed dalszą podróżą w kierunku Berlina. Do listu, dowcipny poborca załączył „abecadło ekonomii”, aby w ten sposób wspomóc zarządcę w zorganizowaniu wyżywienia i noclegu dla posłów tureckich. Nakaz przyjęcia zagranicznych gości spadł na zarządcę jak grom z jasnego nieba i przysporzył mu wielkich zmartwień. W odpowiedzi wysłał do Landrata z Gliwic list o mniej więcej takiej treści: „Zamiast by powstać i po wielu wojennych ciężarach, trudach i kłopotach, nieco sił nabyć i ożyć, odbiera mi zapach tureckiego pieprzu ostatnie moje siły. Gotów jestem wszystkiego dostarczyć, cokolwiek tylko potrzeba wymaga, nawet i zwierzyny dostatkiem dostawić, ale do rzezi zdatnych wołów nie mam, cieląt także, bo się na ten czas tylko jedno w tutejszym folwarku znajduje, to jest za mało. Co się reszty tyczy, oto się według mej możności postaram, oprócz świec woskowych, zaczem o obrusy stołowe również trudno będzie, bo się w zamku tutejszym tylko dwa stare ze sześciu serwetkami znajdują, inne więc z Toszeckiego Zamku dopiero sprowadzone być muszą. Warzyw włoskich żadnych tu nie mamy, zwłaszcza, że tu na takowe ogród nie jest założony, bo powiadają, ażeby one w pobliżu stawów nie rosły. Proszę więc uniżenie, indziej zarządzić o obrusy i zieleniny. Huzary nie pomieszczą się u nas. Według mego zdania, mogliby być jezdni żołnierze na Brynek posłani. Trudno będzie dać ordynansom tyle siana i owsa.”
Landrat uwzględniając prośby zarządcy z Tworoga, skierował się do sąsiednich Sławięcic, Toszka, Kamieńca, Rudzińca i Łabęd o pomoc w zaopatrzeniu Tworoga w potrzebne artykuły, gdyż każdego dnia potrzebowano: 20 funtów mięsa wołowego, cielęciny i skopowiny (mięso z kastrowanych baranów), 60 funtów ryżu, 30 funtów masła, 30 funtów oliwy, 45 funtów miodu, 15 funtów świec woskowych, 30 funtów świec łojowych, 300 funtów chleba, 6 funtów kawy, 3 funty cukru, 10 kur, 15 funtów pieprzu, cynamonu i goździków, 3 fury drzewa na opał, 30 funtów węgli, 120 funtów łuczywa na pochodnie, smoły do kociołków, nie wliczając w to owsa, siana, jęczmienia i słomy. Służba i żołnierze towarzyszący delegacji tureckiej, mieli sobie sami gotować na swoich kwaterach, a jeśliby sobie zażyczyli wieprzowiny, to musieli na to zyskać specjalne zezwolenie, gdyż zapasy tego mięsa, po Wojnie Siedmioletniej były mocno wyczerpane.
Michał Dramski
Artykuł ukazał się w wydaniu nr 168 (13.02.2023 r.) Ciąg dalszy w marcowym „TWG Kurierze” – od 13 marca w sklepach.