Dawniej nie było stosu podręczników, zeszytów ćwiczeń, kolorowych piórników z mazakami. Był skromny budynek, ławka, tablica i podręcznik. Rok szkolny zaczynał się 1 kwietnia, co było dyktowane rytmem prac rolniczych. – Dawniej wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Miałam jedną książkę do wszystkich przedmiotów – mieszkanka Brynka (dane do wid. redakcji) pokazuje obszerny tom w języku niemieckim. Strony drobno zapisano pismem gotyckim, dzisiaj coraz trudniejszym do odczytania dla niewprawionego oka. Podręcznik, choć z brakującą stroną tytułową, przetrwał przez długie lata na półce dawnej uczennicy. Odkurzony przywołał mnóstwo wspomnień.
Stara szkoła w Brynku mieściła się przy ul. Wiejskiej 17, obecnie budynek mieszkalny. Na budynku widniał napis: Lehre, lehre Gott zu Ehre (ucz się, ucz na chwałę Bożą). Szkoła funkcjonowała prawdopodobnie do 1944 r. Otwarto ją, według szacunków Fryderyka Zgodzaja, w latach 70. XIX w., kiedy z rozkazu kanclerza Otto von Bismarck’a zaczęły powstawać nowe szkoły cywilne, które miały funkcjonować niezależnie od kościoła. – Zanim poszłam do szkoły chodziłam do przedszkola w Brynku. Mieściło się w przybudówce domu nr 6 (biała willa) na terenie kompleksu pałacowo-parkowego. Naukę rozpoczęłam 1 kwietnia 1939 r. Miałam niespełna 6 lat. Kilka miesięcy późnej wybuchła wojna. Do dzisiaj pamiętam zakrwawione nosze, na których leżeli ranni żołnierze. Przynoszono ich na teren szkoły i układano jeden obok drugiego. Stamtąd gdzieś ich wywożono – wspomina nasza rozmówczyni. Ranni prawdopodobnie trafiali do szpitala w Strzelcach Opolskich. – Do szkoły w Brynku uczęszczałam przez niecałe 6 lat (7 i 8 klasę skończyłam w polskiej szkole w Tworogu). W Brynku były dwie klasy: młodsza (klasy 1-3) i starsza (IV-VIII). Siedzieliśmy wszyscy w jednej sali podzielonej na dwa rzędy. Przez krótki czas w nauce pomagała nam hrabianka. Pamiętam Wilhelminę Henckel von Donnersmarck, która przychodziła do szkoły. Pod koniec wojny hrabianki musiała wyjechać – mówi. W starych teczkach, między dawnymi świadectwami zachowała się jeszcze jedna perełka – stare wypracowanie. – Napisała je moja siostra. Nie mam pojęcia jak to się u mnie znalazło. Siostra opisuje tu pewną przygodę naszego dziadka z czasów I wojny światowej – oczywiście w języku niemieckim. W skrócie: dziadek jechał z transportem amunicji. W trakcie podróży rozpętała się straszna burza z gradem. Pogoda była bardzo niebezpieczna, ale jeszcze bardziej niebezpieczne były radzickie patrole. Na szczęście w tym przypadku, dzięki burzy, patrol nie zauważył dziadka, który bezpiecznie dotarł do celu.
Wspomnienie opublikowano w wydaniu z 1 kwietnia 2021 r. (Nr 148)