Tradycje wielkanocne na Śląsku

Wielkanoc to najważniejsze, a jednoczenie najstarsze (sięgające swoją genezą czasów apostolskich) święto chrześcijańskie. Nic zatem dziwnego, że przez tysiące lat ukształtowało się wiele zwyczajów i religijnych ceremoniałów związanych z obchodami Niedzieli Zmartwychwstania Pańskiego. Na Śląsku tradycje wielkanocne są wyjątkowo rozbudowane. Wiele z nich jest wciąż kultywowanych, inne zaś zostały zapomniane lub jedynie częściowo obchodzone w niektórych regionach naszego województwa.

Okres Wielkanocy poprzedza Wielki Post. W minionych stuleciach post był ściśle przestrzegany, obecnie zwyczaj uległ złagodzeniu. Wielu katolików deklaruje w tym czasie ograniczenie spożywania posiłków mięsnych, słodyczy, czy picia alkoholu. W poście wierni częściej się modlą, uczęszczają na drogę krzyżową oraz rekolekcje wielkopostne. Te praktyki są dla nich wyrazem pokuty, wiary, czekaniem na zmartwychwstałego Chrystusa.

Wielki Tydzień rozpoczyna Niedziela Palmowa. W kościele odbywa się wówczas święcenie palemek wielkanocnych wcześniej przygotowanych z gałązek: wierzby, bukszpanu, leszczyny lub borówki. Zwyczaj ten symbolizuje odrodzenie się życia oraz przypomina o wjeździe Chrystusa do Jerozolimy. Poświęcone tego dnia palemki są ponownie wykorzystane podczas obrzędów Wielkiej Soboty. W niektórych regionach Śląska istniał nawet zwyczaj połykania bazi z poświęconych palm. Wierzono, że wpływa to korzystnie na górne drogi oddechowe.  

Święto świętem, jednak wiosenne porządki to coś więcej niż tylko przygotowanie domu do Wielkanocy. W zwyczaju tym można doszukać się szczególnej symboliki, jaką jest wymiatanie zimy z domu, razem ze wszystkim złem i chorobami. Na Śląsku w tym okresie należało się pozbyć z mieszkania i jego obejścia wszelkich śmieci, brudów. I tak palono Pakuły (śmieci nabite na kij, oplatane sznurem) oraz słomę w ogniskach, zaś ze starych mioteł robionych z chrustu i umoczonych w smole robiono pochodnie, które zapalano, a następnie biegano z nimi po podwórkach i polach, aby odstraszyć zło. Zwyczaj ten zwano paleniem żura lub paleniem skrobaczek.  

Od Wielkiego Czwartku należało zaprzestać wszelkich ciężkich prac w ogrodzie i na polach. W tym dniu według tradycji chrześcijańskiej rozpoczyna się tak zwane Triduum Paschalne, które obejmuje również Wielki Piątek i Wielką Sobotę. Wielki Czwartek to pamiątka Ostatniej Wieczerzy, podczas której ustanowiono sakrament eucharystii oraz sakrament kapłaństwa. Wieczorem tego dnia odprawiana jest Msza Wieczerzy Pańskiej. Uroczystość tego wydarzenia podkreślona jest przez odśpiewywanie chwalebnych pieśni oraz ubieranie przez kapłanów złotych ornatów. Nabożeństwo kończy przeniesienie Najświętszego Sakramentu do tak zwanej ciemnicy. W kościele od tego czasu  nie rozbrzmiewa już muzyka organowa, milkną dzwony (potocznie mówi się o ich zawiązaniu) i dzwonki, a w ważnych momentach uroczystości można usłyszeć już tylko dźwięk kołatek  (klapaczek).

Poniżej zdjęcie ponad stuletniej kołatki należącej do dziadka autora tego tekstu.

stuletnia kołatka

W Wielki Piątek wiernych obowiązuje ścisły post, nie odprawia się mszy świętej, zamiast tego ludzie przychodzą na nabożeństwo drogi krzyżowej. Jest to dzień, który przypomina nam cierpienie, ukrzyżowanie i śmierć Chrystusa. Wieczorem odprawiana jest liturgia Męki Pańskiej i adoracja krzyża. Na terenach wiejskich istniał jeszcze nie tak dawno zwyczaj, iż w Wielki Piątek skoro świt udawano się do strumienia, aby obmyć twarz, ręce oraz nogi. Dlaczego? Wierzono, że woda tego dnia zapewnia zdrowie i długowieczność, w przypadku dziewcząt mówiono, że dzięki niej zawsze będą one młode i piękne. Jeśli ktoś z domowników był chory, przynoszono wodę do domu, aby taka osoba mogła się nią obmyć. Sam w młodości chodziłem po tę wodę. Pamiętam zresztą jeszcze jeden zwyczaj, który lata temu jako ministrant osobiście kultywowałem.

W Wielki Piątek (a zatem w dniu największej zadumy chrześcijan) rano, w południe i wieczorem, chłopcy przy odgłosach kołatek (klapaczek) obchodzili kościół na znak żałoby po zdradzie Judasza. Tradycja ta przetrwał zresztą do dziś w niektórych parafiach.

Wielka Sobota jest dniem oczekiwania na Niedzielę Wielkanocną. W tym dniu od samego rana przygotowuje się różnego rodzaju wypieki świąteczne: mazurki, kołocze, babki piaskowe oraz gotuje, barwi i ozdabia jajka (kroszonki). Po popołudniu niejednokrotnie całe rodziny udają się do kościoła z pięknie przystrojonym koszyczkiem, tak zwaną święconką. Dziś tego rodzaju koszyczki wyglądają rozmaicie, jednak dawniej zwyczajowo przykrywano je ozdobną haftowaną  serwetką oraz gałązką mirtu, zaś do środka wkładano te potrawy i smakołyki, które znajdowały się na wielkanocnym stole. Nie mogło w nich zabraknąć: baranka (symbolizującego Chrystusa Zmartwychwstałego), wędliny lub szynki (na znak końca postu), jajka (symbolu narodzenia), chrzanu (mającego nam przynieść zdrowie symbolu krzepy i siły) oraz soli (przyprawy bardzo bogatej symbolicznie, przywodzącej na myśl m.in. oczyszczenie, prawdę i setno życia). W Wielką Sobotę ważniejszą tradycją od święconek dla chrześcijan jest adoracja krzyża i grobu pańskiego, oraz wieczorne ceremonie Wielkiej Soboty. Podczas święcenia ognia wierni opalają palmy poświęcone w Niedzielę Palmową. Niegdyś po ceremonii robiono z nich krzyżyki, które umieszczano w różnych miejscach domostw, przy zabudowaniach gospodarczych oraz na polach. Tych szczególnych symboli nie wolno było wyrzucać przez cały rok. Oprócz tego, poświęconą w Wielką Sobotę  wodą, święcono całe obejście, łącznie z oborami dla zwierząt .

Poniżej krzyżyki wykonane z poświęconych palm.

krzyżyki wykonane z palm poświęconych w niedziele palmową

Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego jest dniem kończącym Wielki Post, który katolicy rozpoczynają wczesnym rankiem od udziału w mszy rezurekcyjnej. Po zakończonej mszy świętej, gospodarz udawał się na pole ze zrobionymi wcześniej trzema krzyżykami, które były zrobione z palm poświęconych w Niedzielę Palmową i symbolizowały trzy krzyże na Golgocie. Wbijał je w ziemię, aby chroniły ją od gradu, powodzi, suszy.

Tradycyjnie po powrocie z kościoła rodzina zasiada do uroczystego śniadania, które poprzedza się modlitwą i dzieleniem jajkiem. Na świątecznym stole nie może zabraknąć także innych składników tradycyjnej święconki – chleba, wędlin oraz wielkanocnej babki. Wielka Niedziela była poświęcona rodzinie. Dzieci po śniadaniu tradycyjnie szukały zajączka (hazoka). Także dziś zwyczaj ten jest często kultywowany, a atrakcją dla najmłodszych jest nie tylko sam upominek, ale również jego szukanie.

Poniedziałek Wielkanocny rodziny wyruszały w odwiedziny. Zazwyczaj był to dzień wizyt i śmigusa-dyngusa. Od dawna chłopcy oblewali wówczas dziewczyny wodą, a w zamian otrzymywali: kolorowe jajka, kroszonki, słodycze, zaś pełnoletni czasami ,,sznapsa”. Dzięki temu śmigus-dyngus niejednokrotnie stawał się początkiem zalotów. Oblewanie wodą było niegdyś bardzo ważne dla dziewcząt – im bardziej była mokra, tym bardziej mogła być dumna, ponieważ znaczyło to, że ma powodzenie wśród kawalerów. W drugi dzień świąt w niektórych miejscowościach odbywają się jeszcze specjalne procesje konne. Ten zanikający już, prastary obyczaj przywędrował do nas prawdopodobnie wraz z osadnikami z Niemiec. Dziś takie procesje można zobaczyć jeszcze m.in. w Ostropie, Żędowicach i Raciborzu, Bieńkowicach. Tradycja objazdu pól wywodzi się od nabożeństw, w których ludzie szli w pole i modlili się o urodzaje oraz ochronę przed gradobiciem i innymi niszczycielskimi siłami natury.

Niestety, wiele z tradycji i obyczajów ludowych związanych ze Świętami Wielkanocnymi powoli zanika. Niektóre są martwe, inne zatraciły swój pierwotny charakter. Tylko od nas zależy, jak wiele z nich przetrwa, nadając świętowaniu wyjątkowego charakteru.

Bernard Piecuch