Za nami kolejny Powiatowy Konkurs Potraw Regionalnych, który odbył się 25 listopada w Bibliotece i Ośrodku Kultury Gminy Ożarowice w Tąpkowicach. Nasza gmina była reprezentowana przez Koło Gospodyń Wiejskich z Nowej Wsi Tworoskiej oraz po raz pierwszy z Boruszowic-Hanuska. Tematem kulinarnych zmagań był śląski niedzielny obiad „z gadziny furgającej i łażącej po placu”. Było bardzo smacznie, a nasze gospodynie jak zawsze stanęły na wysokości zadania. Nie zabrakło też naszej perły, czyli pysznego chleba ze Świniowic. Zresztą sami zobaczcie…
Artykuł znajdziecie w grudniowym wydaniu „TWG Kuriera”. Pod zdjęciami umieściliśmy ciekawe teksty naszych gospodyń, dzięki którym poczujecie się jak w domu…
[widgetkit id=98]
Fragment tekstu wygłoszonego przez Magdalenę Joannę Brol, reprezentantkę KGW Boruszowice-Hanusek, podczas tegorocznej edycji Powiatowego Konkursu Potraw Tradycyjnych i Regionalnych w Tąpkowicach.
[…] A terozki wom połozprawiom jako to piyrwy ludziska fajrowali tyn Dziyń Pański. No dycko inaczyj niż dzisiej, ale niy za wiela.
We niydziela na śniodanie ludzie jedli to, co mieli w chałpie nojlepszego. No to tak jak dzisiej! Bogocze jedli nojczyścij krupnioki, prezwoszty abo jako smażonka na boczku, abo parzonka. Ale nojczyścij śniodali grzony woszt ze chlebym i zymfym. A ci co byli richtig biydni, to jedli tak jak bez tydziyń: żur z kartofloma, wodzionka abo jako inno ściyrka. Do śniodanio pioło się melckawa, no a ci bogocze to popijali se bonkawy. Śniodało się kole łosmyj, bo potym trza sie boło wartko wysztiglować na suma […].
Po sumie to już wszyscy szykowali się do łobiadu. Boła to nudelzupa – richtig dobro zupa z kokota, do keryj trza wciepnąć moc rozmańtyj gymizy. No i ta zupa boła ze nudlomi, kere kejsik kożdo baba sama robioła w doma. Nieskorzij ludzie jedli rolada z czornymi kloskami abo gumiklyjzami, kere boły polone tustom zołzom. Do tego baby szykowały modro kapusta. Do łobiadu mogła tyż być kaczka, keryj do połrzitek wrazyli jabek abo jakiyj innyj gemizy, no abo pieczony kurzik. Latym zamiast klozek ludziska jedli mode kartofle z koprym abo kminkiym. Na koniec piyli kompot zrobiony z podzimek, cześni, a czasym tyż wieprzkow.
Potym trza boło trocha se dychnąć […]. Kole poł czwortyj ludzie zaczynali wyłazić z chałpy coby trocha poszpacyrować abo ciśli do jakij famili na byzuch, na swaczyna, coby se wmocić jakiego dobrego kołocza, zisty i napić bonkawy […]. Na koniec dnia boła wiyczerza. Nojczyścij boł to szałot abo chlyb z masłym i jakom bajglom […].
Tekst: Monika Ziob
Jesienny obiad niedzielny
Tekst: Barbara Izworska
Występują:
Narrator – Danuta Elwart
Gospodyni I– Krystyna Szyguła
Gorol-Krakus – Regina Mika
Gospodyni II – Krystyna Ziob
Gospodyni III – Maria Huraś
Narrator: Kochani państwo wszystko co fruwa, pieje, gęga i gdacze dziś na stoły podadzą kulinarni gracze. Teraz czas przyszedł na tuczone gęsi, kury, indyki i kaczki. W koło lecą pióra – będą na skubaczki.
Gospodyni I: Kiedy w niedziela po wielkim dwunasto wybike godzina, przy wspólnym stole śląsko zasiado rodzina. Starzyk i starka, bajtle i łojcowie wszyscy czekają z łyżkami aż łociec mogymy jeść powie. Nojpierw żykanie za dary łod Boga, oby był dostatek, nie nynkała trwoga. W bez tydzień na talyrzu wodzionka, żur i ciapkapusta. W niedziele na stole śląskich smaków po prostu rozpusta.
Gorol-Krakus: A jakież to meni?
Narrator: Pyta gorol nieświadomy.
Gospodyni I: My na śląsku nie wyobrażomy sobie aby śląskie łobiady były bez zupy z nudlami, modry kapusty, klozek i śląskiej rolady.
Gospodyni II: Kokot-jak panisko, po podwórku łaził, ale się gospodyni okropnie naraził. Za mocno skubał kurki, piał już od północy, potrzeby seksualne wymuszał na młódkach i we dnie i w nocy. Więc się gospodyni strasznie znerwowała, kokotowi na gnotku łeb urąbała. Sparzyła, potem obszkubała. I bez to momy dzisiaj na niedziela, na poniedziałek i jeszcze na wtorek smaczny z paniska kokota rosołek.
Gospodyni III: Indor wysztyglowany w czerwone korale, łazi jak lord pyszny, o przyszłość nie martwi się wcale. A teraz indorku, kochany urwisku tyż wyglądosz pieknie na tyj srebrnyj misie.
Narrator: Nasz krakus zjadł obiad i oblizała wargi. W książce gospodyni nie napisał skargi. Przeciwnie po krakowsku w rękępocałował i powiedział;
Gorol-Krakus: Niedzielny śląski obiad to marka światowa!
Gospodyni I: Kochany Krakusie! A po obiedzie maszkycymy sobie i jemy ze smakiem kołocze ze syrem, posypką i makiem.