Chleb, bułki i „kołoczki”…

„Sznita z tustym” (kromka ze smalcem) – prosta i sycąca śląska przekąska to dla mieszkańca gminy Tworóg sprawa oczywista. Oczywiste jest również to, że prawdziwa „sznita” to nierówno ukrojona, dosyć gruba pajda ze świeżego, tradycyjnego i koniecznie lokalnego chleba. A „tuste” musi być od gospodarza, nie ze sklepu. Do tego domowy kiszony ogórek i mamy ucztę! Gdzie kupić taki chleb? Tego nie trzeba mówić. W Tworogu mamy przecież słynny chleb wypiekany w piekarni Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”. Ale co było wcześniej?

W okresie międzywojennym w Tworogu funkcjonowały trzy piekarnie: u Ziory (budynek obok Banku Spółdzielczego w Tworogu), u Nowaka (dzisiaj w tym miejscu funkcjonuje tworoska piekarnia Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”) oraz u Karczmarczyka (naprzeciwko kościoła parafialnego – dziś Punkt Apteczny). Ta ostatnia została przejęta przez Alojzego Bambynka – piekarza, którego wypieki do dzisiaj wywołują błogie wspomnienia.

Pan Alojzy przyjechał do Tworoga w 1946 r., tuż po zakończeniu II wojny światowej. Wcześniej mieszkał w Chełmie Wielkim (obecnie Chełm Śląski) nieopodal Oświęcimia, a pochodził z pobliskiej Strzybnicy. Jego podstawowym i popisowym wypiekiem był chleb i bułki, poza tym sprzedawał słodkie wypieki drożdżowe: rogaliki, „kołoczki”, plecionki, kołocz. Z wypieków według autorskiej receptury był bardzo dumny. Mawiał: mój chleb można jeść bez masła. Taki dobry! I nie mylił się. – Często mama wysyłała mnie po chleb do Bambynka. Jak wracałam ze świeżym, pachnącym bochenkiem, to nie mogłam się powstrzymać! Odrywałam kawałek z „piętki” i taki „obgryziony” przynosiłam do domu, a mama głową kiwała. I te „Kołoczki”! Z serem lub marmoladą… Po prostu najlepsze, jakie w życiu jadłam! – wspomina mieszkanka Tworoga (dane do wiad. red.).

Piekarnia była otwarta od godz. 7.30. W samą porę, by dzieci maszerujące do szkoły mogły sobie kupić coś na drugie śniadanie. – Można powiedzieć, że byłem stałym klientem Bambynków. Do podstawówki chodziłem w latach 50. XX w. Pamiętam, że jeden kołoczek kosztował 0,35 groszy. Mama dawała mi złotówkę. Wchodziłem do piekarni i odważnie mówiłem, że chciałbym trzy, ale mam tylko złotówkę… Żona piekarza zerkała na mnie niezadowolona, trochę pomarudziła, ale ostatecznie zawsze dała mi trzecie ciastko. A ja, zamiast sobie szanować na cały dzień, zjadałem wszystkie w drodze do szkoły! – wspomina Fryderyk Zgodzaj. Ci, którzy znali Alojzego Bambynka zapamiętali go jako osobę niezwykle życzliwą, spokojną, pracowitą oraz wesołą, lubiącą żartem i śmiechem umilić sobie i pracownikom czas.

Anna Swoboda, która pracowała w piekarni od 1951 r. do lat 70. XX w., przyznaje z dużym sentymentem, że piekarz i jego żona byli dla niej jak rodzina. Z czasem Pani Anna stała się prawą ręką piekarza i jedyną osobą, którą mistrz wyuczył zawodu i której przekazał recepturę na chleb. To dzięki jej wspomnieniom możemy dziś odtworzyć fragment historii stanowiący ważne ogniwo tradycji piekarniczych gminy. Pan Bambynek rozpoczynał swój dzień skoro świt. W piekarni prace ruszały przed godz. 4. Wieczorem przygotowywano zaczyn na ciasto, a nad ranem, już o godz. 3.30, pan Alojzy rozpoczynał wypiek chleba. Dziennie wypiekano ok. 60 bochenków chleba i ok. 600 bułek. Trzeba pamiętać, że produkcja była wówczas ograniczona tzw. przydziałem mąki. Poza tym piekarz bazował na sile własnych mięśni. Ciasto było wówczas wyrabiane ręcznie w tzw. drewnianej „bojcie” (koryto/niecka do wyrobu chleba). Maszynę do wyrobu ciasta chlebowego kupił na krótko przed swoją śmiercią (zmarł w 1964 r.).

Po śmierci mistrza piekarza jego spuściznę przejęła żona – Anna Bambynek, która prowadziła piekarnię przez kolejne 8 lat. Wspierała ją synowa, Teresa Bambynek oraz wspomniana wcześniej pani Anna. Po tym czasie mała piekarnia została przejęta przez Gminną Spółdzielnię „Samopomoc Chłopska” (lata 70. XX w.). Receptura na chleb Bambynka przepadła bezpowrotnie. Jak wyjaśnia Pani Anna, receptura nie była nigdzie zapisana. Choć w składzie znajdowały się tylko podstawowe składniki: mąka, woda, zakwas żytni, sól, na niepowtarzalny wypiek wpływały unikatowe warunki, w jakich robiono ciasto – tradycyjne, drewniane naczynie, a także specyfika pieca. Wiemy jednak, że chleby wyrastały w tradycyjnych „słomiankach”, a praktykowanym zwyczajem w piekarni było smarowanie bochenków wodą tuż przed wsadzeniem do pieca, jak już były na łopacie. Wypiekano je przez ok. godzinę w temperaturze 230 – 240 stopni C. Według wspomnień Pani Anny pierwszy chleb Alojzego Bambynka ważył 2 kg, z czasem zmniejszono gramaturę do 1,6 kg.

Po zakończeniu własnych wypieków piekarnia umożliwiały tzw. wypiek domowy. Co oznaczało, że gospodynie mogły przynieść własne ciasto i upiec je w piecu chlebowym. Przeważnie był to domowy chleb. W soboty i przed świętami dodatkowo wypiekano ciasta, które były towarem droższym, zarezerwowanym na specjalne okazje. Z usługi domowego wypieku korzystali nie tylko mieszkańcy Tworoga, ale także Kotów, Nowej Wsi Tworoskiej i Brynka. Po przejęciu piekarni przez Gminną Spółdzielnię, w lokalu kontynuowano przez pewien czas produkcję i sprzedaż słodkich wypieków. Chleb natomiast wypiekano w pomieszczeniach piekarniczych dawnej piekarni Nowaka, ale według receptury GS-u. Nie wiemy kto opracował przepis na znany dziś chleb z Tworoga, ale wiadomo, że stało się to tuż po II wojnie światowej.

GS powstał w 1946 r. Receptura na chleb baltonowski z Tworoga powstała zgodnie z obowiązującymi normami, określono proporcje, sposób produkcji, warunki wypieku. Opracowany wówczas przepis został zarejestrowany i obowiązuje do dziś. Można powiedzieć, że piekarnia Gminnej Spółdzielni jest kontynuatorem cech wspólnych technologii produkcji pieczywa Nowaka, Ziory i Bambynka. Podtrzymując tradycję, w 2018 r. chleb z GS-u został wyróżniony certyfikatem „Marka Lokalna”. Pomimo bezdyskusyjnej, wysokiej jakości produktu, utrzymanie na rynku nie jest łatwe. Miejmy jednak nadzieję, że uznanie konsumentów i ich przywiązanie do smaku tradycji spowodują, że chleb z Tworoga nie stanie się historią. I nadal, podobnie jak 70 lat temu, amatorzy świeżego chleba będą wracać z zakupów z obgryzioną „piętką”…

Foto. Alojzy Bambynek z żoną, obok dziesięcioletni Fryderyk Zgodzaj (1958 r.). Podobno na chlebie Bambynka był robiony metalowym stemplem znak firmowy (inicjały piekarza). Zdjęcie udostępnił pan Fryderyk.
Foto. Alojzy Bambynek z żoną, obok dziesięcioletni Fryderyk Zgodzaj (1958 r.). Podobno na chlebie Bambynka był robiony metalowym stemplem znak firmowy (inicjały piekarza). Zdjęcie udostępnił pan Fryderyk.