18 lutego w Wojsce zgodnie z wiekową tradycją zorganizowano Bery. Zwyczaj wodzenia niedźwiedzia jest organizowany pod koniec karnawału i łączony z zabawą ostatkową, na której dokonuje się rytualnego unicestwienia zła – uosabianego przez niedźwiedzia. Zanim jednak Miś zginie, przez cały dzień bierze udział w wygłupach w towarzystwie wesołej ferajny. Odwiedza domostwa, tańczy z gospodyniami, a jego towarzysze płatają figle i zapraszają na ostakową zabawę w remizie strażackiej.
Brzmi jak dobra zabawa. I o to chodzi! Ale warto podkreślić, że przygotowanie i przeprowadzenie tego zwyczaju wymaga sporo pracy i poświęcenia. W Wojsce na strój Misia składają się własnoręcznie wykonane słomiane powrósła, które uczestnicy zabawy „kręcą” przez dwa dni! Ubieranie Bera to kolejne godziny pracy. W sobotni poranek w budynku OSP już od godz. 4 rano świeciło się światło. Miś był gotowy do drogi ok. godz. 9. Dodamy tylko, że słomiany strój może ważyć nawet 30 kg! Ten, kto go nosi musi wytrwać kilkanaście godzin na nogach. To ogromny fizyczny wysiłek. Mimo to nigdy nie brakuje chętnego. W ekipie z Wojski niemal każdy chociaż raz był już Misiem.
W tym roku w wodzeniu niedźwiedzia wzięli udział: Paweł Tarnowski (Miś), Dawid Jaworek (policjant), Rafał Jaworek (poganiacz I), Szymon Szczurek (policjant), Daniel Dressler (grajek), Jacek Sobel (baba), Daniel Sobel (dziecko), Tobiasz Janiga (poganiacz II), Marcin Żyta (grajek), Marcel Błażytko (grajek), Tomasz Tarnowski (myśliwy), Paweł Szkolik (grajek). Zabawę organizują OSP w Wojsce, sołtys i rada sołecka z Wojski przy wsparciu GOK-u w Tworogu (nagrody za stroje karnawałowe).
Poniżej fotorelacja z wodzenia niedźwiedzia począwszy od „ubierania” Misia a kończąc za zabawie ostatkowej. Więcej w marcowym wydaniu „TWG Kuriera”.